23 czerwca 2009

bloggggg

wyszlo na to ze na stare lata zostalem blogerem.
ja nie mam az takiej zajawki jak moja zonka okraglutka wiec pewnie bede rzadziej tu zagladal.
a moze mi sie spodoba. no zobaczymy.

zalozeniem takiego bloga to chyba zeby pisac codzienne rzeczy.
nie za bardzo jestem biegly wiec jak pieprze glupoty to mnie poprawcie:

rano wstalem pojechalem do roboty. w robocie sobie posiedzialem i pogadalem, troche popracowalem i zawinalem sie do domu. staram sie nie przepracowywac wiec do pracy dojechalem na 9.20 - wmawiam sobie ze zaczynam o 9. i wyszedem o 16. 40 zeby jak skoncze prace o 17 to juz byc w pociagu/metrze do domu. w miedzyczasie zrobilem sobie tak zwanego luncza

no.

jak juz gosia pisala w domu jest sporo do zrobienia wiec nie robie nic bo nie wiem od czego zaczac. w sumie to chyba najlepsze rozwiazanie.

szkola rodzenia byla superowska tylko te dziecko ostatnie to sie darlo jak zarzynane. no szlak mnie trafi z tym dzieckeim jak bedzie tak sie drzec. cale szczescie ze podobno jak juz sie urodzi to sie zakocham do nieprzytomnosci i bede sie cieszyl ze spac nie moge.

styka na pierwszy raz.

P.s w sumie to nawet fajnie sie tak pisze

22 czerwca 2009

Szkoła rodzenia

Dziś wieczorem mieliśmy ostatnie zajecia szkoły rodzenia - usypianie, przewijanie i kąpanie dziecka.
Dzieja co chwila łapał sie za głowę, chyba poród dla niego nie jest taki straszny jak płaczące dziecko.
Kapiel nam zaprezentowano na 4-dniowym ślicznym murzyniątku które wyło w niebogłosy. Ciekawe przeżycie :)

Mamy termin porodu za 5 i pół tygodnia ale moja siostra mnie straszy, że urodziła oboje dzieci 4 tyg przed terminem. Mam nadzieje, że to nie jest uwarunkowane genetycznie. No zdziwiłabym się gdyby to bylo za 2 tygodnie. Ja jeszcze pracuję do końca przyszłego tygodnia a potem to niech się dzieje co chce !

Po woli się szykujemy, w tym tygodniu siedzonko do samochodu nam instalują więc w sumie wszystkie wieksze rzeczy juz sa kupione. Jeszcze torbę przy drzwiach trzeba postawić i być w stanie gotowości...

19 czerwca 2009

Już zima ale jeszcze nie jest tak źle...

Wbrew wyobrażeniom Europejczykow zima w Melbourne nie jest gorąca i potrafi naprawdę dac w kość. Oczywiscie nie nazwałabym tego zimą ale można spokojnie porównac do Polskiej (czasem nawet złotej) jesieni. Czyli jest w nocy 5 w dzien 12 stopni Celsjusza i albo pada albo słońce świeci. Reguł nie ma oczywiście. Głównym powodem do narzekań sa domy/mieszkania które sa słabo izolowane co oznacza, że w nocy masz w domu 12 stopni zakładając że ogrzewasz... no pewnie troche przesadzam ale w starym mieszkaniu tak to wyglądało.

My już na swoim, ciągle jest cos do
zrobienia do tego dostałam szału zakupowego "dla dziecka" więc ani chwili wytchnienia.

Czerwiec okazał się miesiącem imprez i j
ako niepijąca jeżdze na te imprezki i słucham co bredzą nawaleni znajomi ale pocieszam się ze jeszcze choc troche liznę życia towarzyskiego zanim zakopię się w pieluchach.

Tak właśnie wygląda nasz nowy domek na zadupiu :)
Okolica cicha is spokojna , do centrum daleko (20km w lini prostej) , bez samochodu /roweru cieżko gdzies się wybrać.
Urządzanie idzie nam po woli, dośc dużo przestrzeni za to mało kasy ;)



Sporo do zrobienia w ogrodzie i jakis daszek musimy zrobić na zewnątrz ... tyle do zrobienia że cięzko zdecydowac w co najpierw pieniądze ładować. My to niezbyt decyzyjni w tej kwestji jesteśmy...
Dzieja to by chciał nowy samochód :)











Udało nam się zrobić parapetówe -grilla, pogoda oczywiście nie dopisała choć na szczęście nie padało.
Zjawiło się sporo znajomych (kilkoro z dziećmi stąd wczesna pora spotkania), ja też zresztą słabo znoszę nocne imprezy ostatnio, wysypiać się muszę hehe