Kalatowki przywitaly nas tlumem podpitych gorali jako ze przyjechalismy w dniu zawodow o Wielkanocne Jajo. Na rozdanie nagrod nie zdazylismy za to tlumy slaniajacych i podspiewujacych gorali poznalismy :)
Miejsce super na wyjazd z dziecmi a do tego my mielismy dziadkow wiec mielismy z kim te dzieci zostawic jak bylo trzeba.
Kacper poczatkowo zachwycil sie nartami, potem mu sie cos odwidzialo i przestraszyl sie zjazdow z ojcem (orczyk mu chyba nie przypadl do gusu) i tak w kolo macieju. Raz chcial jezdzic i byl zajarany a potem ni cholery nie mozna go bylo zaciagnac.
Moze to dlatego ze pierwszy raz snieg widzial i taka zimnice ze kazano mu zalozyc grube pantalony i kurtke i sie ruszac nie mogl? Nigdy sie pewnie nie dowiemy co w tym, malym mozgu sobie ubzdural...
Ale pare zjazdow zrobil fajnych ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz