28 maja 2012

Odliczanie czyli ostatnie dni

Przyznam szczerze ze ciesze sie ze juz wracam do domu. Nie zeby mi bylo zle w  Polsce. Ale wpadlam w pulapke – poniewaz nie bylam w  Warszawie 6  lat, mam poczucie ze MUSZE wykorzystac ten czas w  100%. Kazdy dzien, kazdy wieczor musi byc AKTYWNIE wykorzystany. W efekcie od kilku tygodni mam bardzo napiety grafik  ( Gdzie? O ktorej? Z  kim?  Z dziecmi czy bez?)  i jade wedlug rozpiski. Nie da sie tak po prostu umowic (O nieeee !)  – trzeba sie zapisac an spotkanie ze mna ;)
Po woli mam tego dosc, dzieci wstaja o 5 rano (a ja czesto klade sie o 1 lub 2  nad ranem) wiec ze snem slabo. Potem kolejny aktywny dzien. Zaczynam dostrzegac coraz mniej przyjemnosci w  tej gonitwie... Czy to ze mna cos nie tak? W  koncu mam z  kim dzieci zostawic?

I do tego przeziebienie sie przyplatalo – wylot za 2  dni a  ja kicham i prycham – musze sie doprowadzic do porzadku przed lotem....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz