02 lipca 2009

i koniec z chodzeniem do roboty na następne osiem miesięcy....

ufff... ostatni dzień w robocie... troche wariatkowo, przekazywanie roboty nowemu kolesiowy który wczoraj wrócił z podróży poślubnej z Bali...
7 godzin żeby całą robotę oddać ... no ale jakos tam poszło to juz nie mój problem :)

troche dziwne uczucie... Dzieja sobie bierze wolne na jutro i świętujemy hehe, czyli on sie nawala wieczorem ze znajomymi a ja pije piwo bezalkoholowe :(

teraz juz z górki, moja mama przylatuje dokładnie za 2 tyg , do porodu teoretycznie 4 tyg. czyli odliczanie...

musze zrobić rewizje czego nam brakuje dla dzieciaka i jakieś ostatnie zakupy i torbe do szpitala przygotować.

I jak sobie paznokcie u nóg samej obciać? oto jest pytanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz